Dużo emocji, kilka nieprzespanych nocy, ale udało się! Pierwsze spotkanie z cyklu BursztyNOWE zdolności już za nami. Chcę się z Wami podzielić moimi wrażeniami.

Program warsztatów, szczególnie tej praktycznej części, nastawiony jest nie tylko na zdobycie umiejętności technicznych, ale też pobudzenie kreatywności. Wymyśliłam sobie, że dam uczestnikom dużą dowolność w wyborze projektu. I przyznam, że miałam chwilę zwątpienia w trakcie warsztatów… Przez moment wydawało się, że dziewczyny są przytłoczone ilością bliżej nieokreślonych możliwości, jednak po wykonaniu pierwszego wyrobu coś zakliknęło i choć pierwotnie planowałam 2 projekty na uczestnika, to część osób miała taki flow, że i trzeci projekt wjechał bez problemu. Nastąpiła eksplozja kreatywności. Ależ jestem dumna! Każda praca jest inna, wyjątkowa. Z resztą sami spójrzcie na efekty.

Mój opis jest dość suchy i techniczny. Choć jest we mnie sporo emocji, to nie umiem tego ubrać w piękne słowa. Ale jest taka osoba, która potrafi i miałam to szczęście, że była uczestniczką moich warsztatów. Agnieszka Błaszczyk, która pięknie szyje pod marką Kroi się, pięknie pisze i po prostu jest pięknym człowiekiem. W swoim blogowym pamiętniku pisze tak:

“Trafiłam pod adres, gdzie czekał bursztyn, warsztaty i Hania. Kolorowa, z dredami na głowie, upiekła sernik i zaprosiła do pracowni. Przygotowała dużo herbaty, piękne kubki z ceramiki jak dawniej i trzy sposoby parzenia kawy. Na mojej liście #gapyear widziała, że chciałabym spróbować nowej metody, no to oczy mi zabłyszczały na widok aeropressa, bo go nigdy nie używałam. Sprawiła mi dużą radość jeszcze zanim wyciągnęła bursztyny.
Był nas komplet – szóstka i Hania. Posłuchałyśmy najpierw opowieści o bursztynach, skąd się biorą, jak się zachowują, co sprzedają na straganach i jak nie dać się nabrać. Spalałyśmy bursztyn i wąchałyśmy, bo okazało się, że bursztyn pachnie jak kadzidło. Zobaczyłyśmy, które kawałki to są te prawdziwe, a które już modyfikowane, żebyśmy mogły zagiąć sprzedawcę na straganie i móc się z nim potargować w sezonie. Oglądałyśmy i dotykałyśmy bursztyn morski, ziemny, kulki, żużel. Z niedowierzaniem patrzyłyśmy, że z tych surowych bryłek powstają takie piękne, w kolorze miodu, mleka, herbaty i galaretki pomarańczowej. Że każda z bryłek jest inna i może coś kryć w środku, ale najpierw trzeba ją zeszlifować.
Wybrałyśmy swoje bryłki, dostałyśmy komplet mnóstwa papierów ściernych, a Hania powiedziała, że nie można żadnego etapu pominąć, jeśli chcemy uzyskać gładką, błyszczącą i wypolerowaną powierzchnię jak na pierścionek zaręczynowy. Bardzo to była duża frajda nadawać kształt bursztynowi, czuć cytrynowy zapach i sprawdzać, co kryje się pod wierzchnią warstwą. I jak w końcu można było w ramkę włożyć tę bryłkę już tak niepodobną do tej na początku.
Pierwszego kwietnia zrobiłam sobie najpiękniejszy pierścionek na świecie, zaręczyłam się z Bałtykiem i to nie był żart.”

Agnieszko, dziękuję Ci za ten wpis!
Po więcej i po inne opowieści Agnieszki zapraszam na stronę:
https://www.kroisie.pl/zareczyny-z-baltykiem/

Jeśli chcesz wziąć udział w kolejnych warsztatach, to zapraszam do rezerwowania miejsc.
https://mypieceofwood.pl/szlifowanie-polerowanie-bursztynu-warsztaty-recznej-obrobki-surowej-brylki

Biżuteria z bursztynu wykonana przez amatorów na warsztatach w Gdańsku